Pstragi z Choinkowej z kolegami - na tzw "trzy baty"

Wiem , ze to juz wtorek ale ja jeszcze wrócę do ostatniego weekendu . Mamy polowe września , ludzie w Polsce dostali " lekkiego " bzika w temacie grzybów ;) , a u nas pustynia w lasach i mini Sachara . A poważnie , to nerwicy dostaje , ze mnie tam nie ma teraz w Polsce - tata mój ma juz 82 lata i chodzi tylko na skraj lasu a ususzonych samych łebków prawdziwków pokazał mi tak ze 2 kg.

Wiem , wiem - miało być o rybach - wybaczcie, ale zbieranie grzybów to u mnie w domu tradycja rodzinna i teraz cierpię, bo tu gdzie jestem, ciężko ja kultywować.



Ok - wracamy do tematu - plan był taki, że spędzę w Labiryncie dwa dni - zona odwiedza wnuki w Niemczech , nie licząc kota / Totek mi to wybaczy - wiem :D / nic mnie nie trzyma w domu. Było tylko jedno ale ...... Ale te temperatury .... w piątek i sobotę 90F tj ok. i ponad 30 C skutecznie wybiły mi z głowy wyjazd na pstrągi. Dałem sie za to namówić Jackowi / Jacek Gawliński/ na nocny wypad do portów Wisconsin, niestety nie mam farta do tego łowienia. Ale wyjazd zaowocował tym, że pod wpływem Jacka zostałem szczęśliwym posiadaczem nowych okularów marki Costa. Wspaniała . rzecz - więcej uwag na ich temat znajdziecie w opisie do zdjęcia z tymi cudeńkami.



W upalna sobotę podziwiałem za to Jurka / Jerzy Kucharczyk / , który walczył w Labiryncie z ta temperatura , owadami i trawami - no zrobiło mi sie trochę wstyd , ze spękałem. A, że na niedziele zapowiadano w Labiryncie lekki deszcz z rana i spadek temperatury do ok 24 C to juz nie usiedziałem przed telewizorem i o 3.30 zapaliłem "konia" i obrałem jedyny słuszny kierunek to jest - ONLY NORTH :D .



Po drodze faktycznie trochę pokropiło i wszystko wydawało sie być w normie - łowienie postanowiłem rozpocząć na tym samym strumieniu co tydzień temu . Po zaparkowaniu auta za mostem , tradycyjnie juz , jeszcze w tzw cywilkach wziąłem wędkę, żeby obłowić mostek i w ogóle sprawdzić jak dziś ryby będą reagowały. Już sam widok wody zasiał we mnie lekki niepokój , tu musiało nie źle lac skoro strumień był aż tak zmącony , a lekkiego szoku dostałem , kiedy zobaczyłem rozciągnięty nad woda pod mostem , drut kolczasty - to jest koniec z obławianiem mostka :( . Miałem taki pomysł, żeby porozmawiać z farmerem , czy nie mogę połapać na jego ziemi, ale widzę , ze chyba - " nie ma o co kopi kruszyć" - wygląda na to , że gościu jest z tych co za zaorane trzy palce gotów biegać z sierpem ;) :D.




Dalej już tylko było gorzej - do południa do godziny 12 - tej nie miałem kontaktu z żadna ryba . No frustracja , stres :( i taka pociecha , ze miałem ze sobą dwa browarki i organki ;) :D - Pomogło to na tyle , ze zebrałem tzw cztery litery w troki i przejrzawszy mapę , pognałem na strumień , gdzie wraz z Krzysztof Drozd i Len Harris otwieraliśmy ten sezon . Siurek jest mały i otoczony pastwiskami po których wszędzie włóczą sie krowy , na okazy juz nie liczyłem , ale miałem nadzieje , ze maluchy mnie trochę pociesza . I tu juz sie nie myliłem :D - miedzy 2pm a 5 pm miałem do reki około 30 pstrążków , tyleż samo spadów - no cos sie działo .

Ukoronowaniem tego wyjazdu byl pstrazek 17" ok 43 cm , ale wyluskany z siurka nie szerszego jak 1,3 m :)

Więcej zobaczycie na moim filmiku na YT


Pozdrawiam tradycyjnie i do nastepnej wyprawy - Hi !!!! :D :D :D