Reda magiczna rzeka - w pogoni za trocią!

W dniu 07.01.2018 odwiedziliśmy rzekę Redę. Urokliwa górska rzeka, położona na Pomorzu, od lat na początku roku przyciąga nad swoje brzegi poszukiwaczy pstrągów i troci z całego kraju.



Inaczej nie było tym razem, w dniu naszego przyjazdu auto zaparkowaliśmy w okolicy Jazu w Redzie Ciechocinie. Auto można tam bezpiecznie zostawić, bez obaw o kradzież. Zaraz po zmontowaniu zestawów udaliśmy się przez jaz na drugą (prawą) stronę rzeki. Nurt Redy był duży, woda stosunkowo czysta. Pierwsza moja myśl brzmiała : jak z takiego nurtu wyciągnąć kilku kilogramową rybę? Lecz nie zaprzątałem sobie tym głowy, skupiłem się na obserwowaniu łowiska. Głównie obławiałem miejsca, w których nurt spowalnia, przed zwaliskami drzew, pod nawisami gałęzi oraz oczywiście dołki. Do tych miejsc starłem się podprowadzić przynętę, aby skusić troć do ataku.



W tym dniu nad Redę przyjechało również około 30 wędkarzy z wejherowskiego koła na zawody, lecz długi odcinek rzeki i dużo miejscówek spowodowało, że nikt nie czuł zbyt dużego tłoku. Dowiedzieliśmy się, że przez pierwsze 6 dni trociowego sezonu wyciągnięto sporą liczbę ryb, co napawało wszystkich optymizmem.

Przynęty jakich używaliśmy to woblery tonące i pływające o długości około 6/7 cm, wahadłówki w kolorze miedzianym, matowe i w błysku oraz obrotówki do rozmiaru 4 w różnych kolorach. Kije o długości 2,6/2,7m, mocne kołowrotki z grubą żyłką ( 0,28/0,30mm). Przy spotkaniu z wyrośniętą trocią należy mieć 100% pewność i zaufanie do swojego sprzętu. Nie ma miejsca na błedy, słaby węzeł lub miękką agrafkę, która się wyprostuje. Na plecach na magnetycznym klipsie wisiał podbierak muchowy z gumowaną siatką, w plecaku dwa lub trzy pudełka z ulubionymi przynętami, termos z herbatą i prowiant. Nie ma co przesadzać z ilością naszego wyposażenia, gdyż odczujemy to mocno po kilku godzinach marszu. Przydatną rzeczą przy takich wyprawach jest odczepiacz przynęt. Podwodnych zawad jest mnóstwo, podczas sprowadzania woblerów pod drzewa nie raz kotwice naszych woblerów lub blaszek zahaczą o korzeń lub kamień. W takim wypadku odczepiacz jest niezbędny i idealnie sprawdza się przy uwalnianiu haków z twardych zawad.



Tego dnia niestety nikt ze spotkanych nad rzeką wędkarzy nie wyciągnął żadnej troci na brzeg. Dla mnie było to pierwsze łowienie na górskiej rzece, ale na pewno nie ostatnie! Bliskość natury, szum wody, nowe miejsce, kilka kilometrów w nogach – to jest to, czego przecież oczekujemy od naszej pasji!

Nad Redą pojawimy się jeszcze nie raz, do czego zachęcam i Was !! Do zobaczenia nad wodą!

Bartek Pysz